Jak rozmawiać z dziećmi o koronawirusie?

Jak rozmawiać z dziećmi o koronawirusie? – wyjaśnia psycholog

Nie ma chyba dziecka, które jeszcze nie słyszałoby o koronawirusie. Dzieci dowiadują się o nim w domu, od kolegów w przedszkolu, z TV lub mediów elektronicznych i mogą bardzo różnie radzić sobie z tą wiedzą. My, rodzice, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jakie myśli kłębią się w dziecięcych główkach, dlatego rozmawiamy z psychologiem dziecięcym dr Aleksandrą Piotrowską, o tym, jak mówić dzieciom o koronawirusie, na czym się skupić i jakich błędów nie popełniać.

Rośnie liczba przypadków koronawirusa w Polsce i jak przewidują eksperci – może być ich naprawdę dużo. Zachorowania mogą pojawić się wśród sąsiadów czy najbliższej rodziny. Gdy koronawirus staje się tematem numer 1 we wszystkich domach, musimy umieć o nim rozmawiać ze swoimi dziećmi. Jak to robić dobrze, tłumaczy dr Aleksandra Piotrowska,Dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy, wykładowca na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Propaguje wiedzę psychologiczną, szczególnie w zakresie metod postępowania z dziećmi w trudnych sytuacjach. Jest mamą i babcią.
Jakie błędy popełniają rodzice wobec dzieci w związku z koronawirusem?
– Albo w ogóle nie rozmawiają z dziećmi na ten temat, wychodząc z założenia, że to za poważne sprawy i po co małe, śliczne główki nimi obarczać. Albo sieją panikę, np. dopuszczając, by przez cały dzień w domu był włączony telewizor. A wtedy dzieci, chcąc nie chcąc, odbierają informacje z różnych krajów, których ton jest alarmujący. Dzieci mają mniejszą wiedzę niż dorośli, na temat rzeczywistości, więc łatwiej u nich o powstanie dużego niepokoju, czy wręcz bardzo wyraźnego lęku.
Czego dzieci mogą się w takiej sytuacji bać?
– Na przykład, że zostaną odebrane rodzicom i umieszczone w miejscach, w których będzie odbywało się to dla nich dziwnie brzmiące słowo „kwarantanna", że znajdą się w szpitalu, do którego nie będą mogli wchodzić bliscy albo, że im samym lub ich bliskim stanie się coś złego.
Co zatem robić, kiedy widzimy, że dziecko boi koronawirusa?
– Spokojnie wyjaśnijmy, że będzie bezpieczne, jeśli będzie myło rączki, nie będzie wkładało ich do buzi i będzie starało się trzymać z dala od osób, które kaszlą czy kichają. Uspokajamy, przekazując rzetelne, sprawdzone informacje, że jest to zakażenie drogą kropelkową, że przez pewien czas wirus może spoczywać na gładkich powierzchniach, dlatego warto je dezynfekować. Oczywiście nie możemy wymagać od dziecka, żeby biegało ze szmatką i wszystko czyściło. Wiadomo, że za dezynfekcję odpowiedzialni są rodzice. Uczulajmy dziecko na to, co samo może zrobić: a więc myć ręce i nie dotykać bez potrzeby różnych powierzchni. Z najmniejszymi dziećmi jest ten kłopot, że trudno dopilnować, by nie pakowały paluszków do buzi. To jest problem. Starsze dzieci będą już rozumiały, dlaczego ważne jest mycie rąk i niedotykanie różnych powierzchni poza domem.
Gdy wychodzimy z dzieckiem na spacer, większość maluchów stale próbuje czegoś dotknąć. W obliczu epidemii niektórzy rodzice reagują na takie zachowania wręcz histerią...
– To jest nierealne, żeby dziecko niczego nie dotykało – trzeba to sobie od razu uświadomić. Daj Boże, żeby wszystkie dzieci miały do czynienia z dojrzałymi rodzicami, ale niestety tak nie jest. Jesteśmy, jacy jesteśmy, jedni lepiej radzą sobie ze swoimi emocjami, dla innych jest to zadanie niewykonalne i cierpią także z tego powodu – oczywiście – ich dzieci. Dzieci silniej niż my poznają świat m.in. dotykiem – np. mają takie zwyczaje, że kiedy przechodzą koło barierki, suną po niej rączką, więc musimy chronić je przed tego typu zachowaniami. Rodzic powinien rozmawiać z dzieckiem w lakoniczny sposób. Nie powinniśmy zarzucać malucha nadmiarem niepotrzebnych informacji, ani epatować swoim strachem czy obawami, mówiąc, że we Wrocławiu trzech choruje, w Ostródzie jeden, a teraz jeszcze w Lublinie pojawił się chory.
Jak tłumaczyć dziecku, co to koronawirus i dlaczego musimy się przed nim chronić?
– Na przykład tak, że spotykamy się z różnego rodzaju wirusami i bakteriami przez cały rok. Że na większość z nich mamy środki zaradcze, przede wszystkim w postaci szczepień. Ale czasem pojawiają się drobnoustroje, z którymi jeszcze nie mieliśmy do czynienia. Wytłumaczmy dziecku, że teraz właśnie przechodzimy przez taki okres, dlatego ważne jest, żeby dziecko, podobnie jak wszyscy dorośli, przestrzegało kilku prostych zasad.

Przekazujmy te informacje, które sprawią, że dziecko będzie zachowywać się bezpieczniej. Mówmy, że wirusy są groźne dla naszych dróg oddechowych i dlatego musimy mieć czyste ręce, bo nigdy nie jesteśmy pewni, że nie dotkniemy nimi ust. Dzieci muszą wiedzieć, dlaczego tak ważne jest mycie rąk. Oczywiście znaczenie ma to, czy rozmawiamy z czterolatkiem czy z ośmiolatkiem. Czterolatkowi mówimy krótko, w jednym, dwóch zdaniach – więcej informacji nie potrzebuje. Tłumaczmy, że z tego właśnie powodu staramy się unikać dotykania różnych powierzchni poza domem. I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz: dziecko powinno wiedzieć, że jeśli widzi obok siebie kogoś, kto kicha i kaszle, powinno odsunąć się na taką odległość, by mogło całkiem wyprostować wyciągniętą przed siebie rączkę i jeszcze zostało wolne miejsce – minimum metr, najlepiej półtora.
Czasem nie widać, że dziecko przeżywa silny lęk związany z koronawirusem? Co powinno nas zaniepokoić?
– Jeśli nastąpiła zmiana w zachowaniu dziecka, np. do tej pory było milczące, a teraz zaczyna o czymś mówić, albo, wprost przeciwnie, było gadatliwe, a teraz milczy. Jeśli wpatruje się w bezruchu w telewizor, kiedy przekazywane są informacje o koronawirusie i widać, że chłonie je z szeroko otwartymi oczami. Pamiętajmy, jeśli mamy dziecko to nigdy, niezależnie od tego, czy szaleje koronawirus czy nie, nie powinniśmy mieć non stop włączonego telewizora. Odbieranie informacji, którymi epatują media, będzie nasilać strach dziecka.
A jeśli rodzina trafi do kwarantanny razem z dzieckiem?
– Ogromnie boję się nieudolności systemu opieki zdrowotnej i możliwości organizacyjnych państwa. Jeśli dojdzie do przypadków, w których konieczna będzie kwarantanna dziecka, to pół biedy, jeśli będzie odbywała się w domu. Gorzej, jeśli potrzebny będzie pobyt w szpitalu. Obawiam się, że w sytuacji zagrożenia pandemią nikt nie będzie się oglądać na prawa dziecka. A możliwość przebywania w towarzystwie swoich najbliższych to absolutne minimum, jakie powinniśmy zapewnić dzieciom. Nie wyobrażam sobie, by małe dziecko, 3 czy nawet 7-letnie, mogło być zabrane do szpitala bez możliwości spotykania się tam z bliską osobą. Mówimy teraz o czymś, czego nie potrafimy sobie wyobrazić. Nasze państwo nie miało okazji się w tej materii sprawdzić.
Czy powinniśmy mówić dziecku, że może się tak zdarzyć, że trafi do szpitala?
– Nie mówiłabym małym dzieciom na zapas takich rzeczy, bo zasiejemy strach, a gdyby, nie daj Boże, szpital okazał się niezbędny, to fakt, że wcześniej o tym powiedzieliśmy, i tak nie zmniejszyłby traumy dziecka. Można natomiast, szczególnie ze starszymi dziećmi, rozmawiać o tym, jakie kroki mogą podejmować państwa czy miasta, żeby radzić sobie z epidemią. Opowiadałam niedawno mojemu wnukowi, jak to było w dawnych czasach, kiedy pojawiała się dżuma czy cholera. Nie robiłam konkretnych odniesień do koronawirusa, chciałam po prostu, żeby miał świadomość, że ludzkość czasem musi mierzyć się z takimi problemami.


Źródło

https://mamotoja.pl/jak-rozmawiac-z-dziecmi-o-koronawirusie,choroby-i-dolegliwosci-przedszkolaka-artykul,28616,r1p1.html